piątek, 12 lutego 2016

despite everything i'm still human



4 listopada 2012 roku


Wolnym krokiem przemierzam wciąż tę samą wyznaczoną niegdyś trasę. W tę mroczną, listopadową noc droga wydaje się dłuższa niż zazwyczaj. Depczę po kolorowych liściach jak po własnych marzeniach, zostawiając na nich brudne, czarne ślady.
Wciąż walczę ze sobą o każdy krok naprzód, który odczuwam jak cios w głowę. Muszę tam być, nie potrafię zostawić przeszłości takiej, jaka jest. Ona wciąż intensywnie żyje we mnie. Poczucie winy, rozlane w moim sercu, nie pozwala zapomnieć o bolączce jasnej nocy. W każdym momencie jest ze mną, rozszarpuje moje wyprute żyły.
Drżę. Nie wiem, czy to ze strachu, czy zimna. Z każdym krokiem jestem coraz bliżej i wiem, że to, co robię nie ma już większego znaczenia, jednak nie potrafię zaprzestać tego rytuału. To jest silniejsze niż moja wolna wola. Wyrzuty sumienia zżerają mnie od środka. Zabijają to, co pozostało. W każdym zakamarku mieszka strach i rozpacz. Jestem z nich zbudowany, skażony doczesnym światem.
Coś ściska mój żołądek, gdy przekraczam próg cmentarza. Serce bije szybko jak skrzydła zrozpaczonego kolibra, a całe ciało dygocze. Czuję się zbyt słaby, by zrobić cokolwiek, ale stawiam kolejne kroki i staję nad jej grobem.
Rozchylone wargi drżą, oczy wilgotnieją. Zaciskam powieki, nie potrafię patrzeć na wygrawerowane imię i nazwisko mojej matki. Powinna być tuż obok, nie w dębowej trumnie kilka metrów pod ziemią. To wszystko przeze mnie. Nigdy nie wybaczę sobie tych słów i cierpienia, jakie jej zadałem.
Mamo… Szepczę łamiącym się głosem. Coś wiąże mi krtań i ściska z mocą imadła. Zmieniło się zbyt wiele, bym mógł spojrzeć prawdzie prosto w oczy i boję się, że wszystko to tylko moje chore urojenia, a każde wspomnienie to żywy obraz psychozy.
Przepraszam, chcę powiedzieć, lecz nie potrafię już wykrztusić ani słowa. Bezwładnie padam na kolana i kładę głowę na kamiennej płycie. Uderzam o nią pięścią, by poczuć ból. Mocny, ale nie aż tak, by mógł być dla mnie terapeutyczny.
Igiełki chłodu przedzierają się przez tkankę i przenikają do krwioobiegu, by dotrzeć do zbolałego serca. Mam w sobie wielką dziurę, która wieje pustką. Boję się, gdy z każdym dniem powiększa się coraz bardziej. Nie mam wpływu na to, co się ze mną dzieje.
Pamiętam jej rozbiegany wzrok, gdy dowiedziała się prawdy. Gniewne spojrzenie, które przeszywało mnie do szpiku kości. Nieme oskarżenie niepozornie wypowiedziane wzrokiem. Teraz wiem, że powinienem milczeć, lecz lata ciszy pozbawiły mnie siły do duszenia w sobie protestów i ignorowania każdej emocji.
Wypowiedziałem nie te słowa. Nie te słowa powinna ode mnie usłyszeć. Dlaczego nie mogłem powiedzieć, że ją kocham i zrobię dla niej wszystko? Dlaczego po prostu nie mogłem tego zrobić?
Błagam, niech ktoś uleczy mnie ze smutku. Niech zabierze cały ból i gniew. Nie potrafię poradzić sobie z nienawiścią i pogardą, wszystkimi oskarżeniami wymierzonym we mnie. Moje istnienie odpływa w niebyt. Nie wiem, co mógłbym jeszcze zrobić, a nie mam siły robić nic. Leżę samotnie z rozszarpanym sercem i nie wiem, co dalej. Teraz po latach wciąż jest we mnie ten ból, co przeżera się przez kości.
Zabij mnie. Nie chcę żyć bez ciebie, z wyrzutami sumienia. Tak jak i nie mogłem dłużej żyć, dusząc w sobie każde wspomnienie, które odżywało, gdy patrzyłem na niego. Wiem, że gdybym był wystarczająco silny, zdołałbym unieść to brzemię, każdy jego haniebny dotyk i myśli, że jestem nikim.
Mamo, on zrobił wszystko, bym nie mógł być sobą. Nienawidzę go za każdy jeden raz. Za każdą noc i każdy dzień. Wiem, że mnie winisz o rozpad naszej rodziny. Może i masz rację, lecz nie potrafiłem dłużej znieść bezkarnego bezczeszczenia mego ciała.
Miałem nadzieję, że nie udajesz, tak jak ja udawałem, że wszystko jest dobrze. Myślałem, że twoje uczucia do własnego syna są szczersze i trwalsze niż te do własnego męża. Twoja rodzicielska miłość nigdy nie istniała. Ja tylko to sobie wyobrażałem. Każdego dnia.
Topię się w oparach samobójczych myśli. Nie chcę czuć, żyć, budzić się. Nie mam celu w życiu, nigdy go nie będę miał. Każda myśl mnie przygniata i dusi, sprawia, że czuję się jeszcze gorzej. Każdy ma w życiu jakiś limit. Kiedy go przekroczę? Gdy to znów się stanie?
Teraz wiem, że najlepiej milczy się z ciszą, ale mówię zamiast milczeć. Milczę zamiast mówić. Jestem pełen sprzeczności. Czasem, kiedy ból jest zbyt wielki, krzyczę w przestrzeń, ile tchu w płucach, choć wiem, że nikt mnie nie usłyszy. To pomaga przetrwać do kolejnej fali bólu.
Zanim zasypiam, myślę o śmierci, fantazjuję o niej. Wyobrażam sobie, jak mnie zabiera z tego świata. Wiem, że nikt nie będzie tym zdziwiony, nikt nie zapłacze za mną. Ta świadomość boli, wypala w sercu ślad jak kwas rozlany na skórze.
Nie jesteś już moim synem! To bolało najbardziej. Tak jak i fakt, że mi nie uwierzyłaś. Nie po to cierpiałem każdego dnia, gdy mnie dotykał. Nie po to zagryzałem wargi, gdy mnie gwałcił.

3 komentarze:

  1. Wow, mocna końcówka i naprawdę zaskakująca. Dobrze, że jej nie usunęłaś ani nie zmieniłaś, pasuje idealnie. Jestem pod wrażeniem.
    Aż sama nie wiem, co tutaj napisać. Ten rozdział jest zdecydowanie lepszy niż poprzedni (chociaż mówiłam, że jest najlepszy), ale tym przebiłaś wszystko. Gdyby nie ta końcówka, byłoby zupełnie inaczej. Warto jednak posłuchać intuicji :) podoba mi się, jak opisujesz uczucia, i widać, że dobrze się w tym czujesz. A ta narracja również ci pasuje, świetnie ci to wychodzi.
    Widzisz, plotę jeszcze większe bzdury niż ostatnio. Zatem kończę na tym, czekam (z niecierpliwością!) na kolejny rozdział, ściskam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znaczy: plotę bzdury, bo nie wiem, co napisać, żeby to miało jakoś ręce i nogi :)

      Usuń
    2. Hej, ja u ciebie też zawsze plotę bzdury, więc jesteśmy kwita.
      Końcówki nie chciałam zmieniać. Zastanawiałam się jedynie, czy czegoś nie dopisać, ale ostatecznie stwierdziłam, że tak będzie bardziej dobitnie. Zdziwi mnie to, że uważasz ten odcinek za lepszy, bo sama oceniłam go jako nieco gorszego od pozostałych dwóch. Nie przestaniesz mnie zadziwiać...
      Opowiadania bez dokładnego opisu uczuć to dla mnie nie opowiadanie :)

      Usuń